Serial National Geographic jest zapisem prawdziwych wydarzeń, opisanych w bestsellerowej książce Richarda Prestona pt. „Strefa skażenia”. Opowiada o pochodzeniu śmiercionośnego wirusa ebola oraz o jego pojawieniu się na terenie Stanów Zjednoczonych. Tylko dzięki szybkiej interwencji podpułkownik Nancy Jaax, udało się uniknąć epidemii. A czy polscy lekarze są przygotowani na podobną sytuację? Konsultant Krajowy w dziedzinie Chorób Zakaźnych prof. Andrzej Horban wyjaśnia, jak z przypadkiem zarażenia wirusem ebola radziłyby sobie polskie szpitale.
„Strefa skażenia” („The Hot Zone”) – premiera pierwszych dwóch odcinków we wtorek 1 października od godz. 21:00 na kanale National Geographic
Sześcioodcinkowy thriller „Strefa skażenia”, to historia oparta na faktach. Cofamy się do końca lat 80. ubiegłego wieku, gdy w ośrodku badań nad małpami naczelnymi w Wirginii, położonym około 30 km od Waszyngtonu pojawił się osobnik zarażony zabójczym wirusem ebola. Sytuacja groziła katastrofą na skalę światową, ponieważ człowiek zarażony tym wirusem ma zaledwie 10% szans na przeżycie. Pogłębiając z każdym odcinkiem swoją wiedzę o eboli, obserwując jak w pozornie bezpiecznym miejscu świata, wszystko może się zmienić przez jeden nieświadomy kontakt z wirusem, w głowach widzów mogą pojawić się pytania: Czy coś takiego nie mogłoby się zdarzyć w Polsce? Czy polskie szpitale są na to gotowe?
- Oczywiście nie są – mówi prof. dr hab. n. med. Andrzej Horban Konsultant Krajowy w dziedzinie Chorób Zakaźnych. - Na pocieszenie – nigdzie nie są. Punktem kluczowym jest wczesne wysunięcie podejrzenia możliwości pojawienia się zakażonego pacjenta. W okresie, kiedy w Afryce nie stwierdza się nowych zachorowań lub pojawienia się nowego ogniska, nie ma potrzeby ani sensu wdrażania specjalnych procedur. Jeśli jest ognisko, to kluczowa jest informacja dla podróżujących z tych terenów, że przy wystąpieniu gorączki należy zgłosić się do lekarza. Oprócz tego – do którego? Żaden szpital i przychodnia nie są przystosowane do przyjmowania takich pacjentów. Są jednak opracowane procedury – przewiduje się transport przy pomocy wybranych, odpowiednio wyszkolonych i wyposażonych pracowników medycznych do wytypowanych szpitali lub oddziałów zakaźnych. W praktyce pacjent taki jest kierowany do Warszawy do Szpitala Zakaźnego, który bodajże jako jedyny ma infrastrukturę umożliwiajacą w miarę bezpieczne hospitalizowanie osób z podejrzeniem gorączki krwotocznej.
W Polsce kilka lat temu pojawił się przypadek, w którym lekarze podejrzewali zakażenie ebolą. Na szczęście diagnoza się nie potwierdziła.
- Ryzyko w Polsce jest bardzo małe, mniejsze niż w USA ze względu na mniejszą liczbę osób podróżujących do Afryki - mówi prof. Andrzej Horban. Stuprocentowej pewności nie ma jednak nigdy.